Francja,
rok 1864
-Meg
wracajmy! Już i tak długo jesteśmy na ziemi! Będziemy miały
kłopoty zobaczysz – zaczęła jęczeć Mary. Ile można? Powtarza
mi to z dziesiąty raz. Ale ona już taka jest. Wszystkiego się boi
a ja chcę tylko trochę zaszaleć. Zresztą ona nigdy tego nie
zrozumie. No chyba że tak jak ja zakocha się w człowieku. - Maggie!!! - wrzasnęła Mary najgłośniej jak umiała. No trudno
muszę porzucić obserwacje i wracać.
-No
idę, idę. Nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma – powiedziałam
i zaczęłam się wzbijać w powietrze. Gdy byłyśmy blisko nieba
usłyszałam surowy głos Luciana ''króla'' aniołów:
-Jesteś
tego pewna?
O
kurcze! I co teraz wywali nas z nieba?
-Maggie
i Mary. Mogłem się tego spodziewać. Co wy sobie myślałyście?
Przecież wiecie, ze przed ukończeniem 18-stego roku życia nie
wolno wam opuszczać nieba. A z tego co się orientuje wy macie 16
lat.... - powiedział surowym tonem Lucian.
-Prawie
17 – powiedziałam ściszonym głosem.
-Co
teraz będzie? – spytała przestraszona Mary.
-To
nie pierwszy wasz wyskok. Wiem, że wcześniej też schodziłyście
na ziemię ale na kilka minut więc nie zawracałem sobie tym głowy
ale teraz zeszłyście na trzy dni więc to chyba przesada zwłaszcza
że jesteście niepełnoletnie. Zdecydowałem, że stracicie
skrzydła!
-Co!?
Nie! - zaczęłyśmy krzyczeć ale było już za późno. Straciłyśmy
skrzydła i wylądowałyśmy na ziemi. Jako upadłe anioły
przybieramy ludzką postać, nie starzejemy się i nie mamy czucia.
Nie czujemy bólu ani żadnego dotyku. Pozostały mi tylko uczucia i
miłość do nieznanego człowieka którego i tak pewnie nie znajdę.
fajne ;3
OdpowiedzUsuńale przecież mogłaś zarówno dobrze pisać to opowiadanie na tamtym blogu
Zapraszam : http://world-of-bloody-curses.blogspot.com/