piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział I


Stanford, Wielka Brytania, współcześnie

Być upadłym aniołem wcale nie jest tak źle. Ale mieć 17 lat już od prawie 1,5 wieku to jest okropne zwłaszcza, że nie czuję nic. Ciężko sobie wyobrazić jak można żyć 150 lat bez dotyku. Większość pewnie wcale nie chciała by żyć (jeśli mój ''stan'' można nazwać życiem). Na pewno większość z upadłych aniołów pozbawiłoby się możliwości chodzenia po ziemi. Też o tym myslałam. Ale to nie takie proste, gdy stając się upadłym aniołem staje się nieśmiertelna. Nie tylko się nie starzeję ale nie można mnie niczym zabić. Dosłownie niczym. To jest swego rodzaju kara. Są tylko dwie możliwości aby przestać być upadłym aniołem. Pierwsza (prawie niemożliwa) można prosić anioły aby oddały ci skrzydła wtedy nie wraca się do nieba tylko staje się swego rodzaju aniołem stróżem (przynajmniej ma się dotyk i skrzydła) lub druga możliwość (bardziej prawdopodobna choć tez trudna do zrealizowania) trzeba znaleźć wampira. Dzięki jego krwi upadły anioł staje się człowiekiem. Szczerze? Zdecydowanie wole druga opcję. Teraz pozostało tylko znaleźć tego wampira.

****

-Maggie wstawaj! Zapomniałaś dzisiaj idziemy pierwszy raz do nowej szkoły! - usłyszałam stukanie (a właściwie walenie) w drzwi i głos zaspanej Mary.
-To moje marzenie ! Iść sto-któryś raz do nowej szkoły. Serio jestem taka podekscytowana – powiedziałam z sarkazmem w głosie i zaczęłam się ubierać bo i tak nie miałam wyboru jako, że wiecznie miałam mieć 17 lat to zgodnie z ziemskim prawem musiałam się uczyć.
-Tylko bez takich. To przez ciebie mamy takie ''życie'' – dodała wyraźnie oburzona Mary wchodząc z hukiem do mojego pokoju. Wygląda doroślej ode mnie. Podaje się za 18-sto latkę i dlatego możemy samie mieszkać.
-Teraz będziesz mi to wypominać codziennie? Z resztą nie musiałaś wtedy ze mną schodzić na ziemię. Gdybyś została nie straciłabyś skrzydeł.
-Dobra nie kłóćmy się tylko zbierajmy do szkoły.
-Dobra, dobra. I pamiętaj, że przeprowadziłyśmy się tu żeby znaleźć tego wampira a nie chodzić do szkoły i się „edukować” - powiedziałam śmiejąc się.
-Skąd wiesz, ze akurat tu będzie jakiś wampir?
-Poczytałam trochę w internecie i w lokalnych mediach i okazuje się, że właśnie tu zanotowano największą liczbę masowych zaginięć i ataków zwierząt. Taki kit mogą wciskać ludziom ale ja wiem, że to wampiry - odpowiedziałam z dumą że się tego wszystkiego dowiedziałam.
-A skąd masz pewność, że to co przeczytałaś w tej starej księdze jeszcze jak byłyśmy w niebie to prawda? Skąd wiesz, ze dzięki jego krwi staniesz się człowiekiem. Może to tylko mit. - dodała z oburzeniem Mary.
-Co nam szkodzi spróbować. Może akurat się uda i będziemy ludźmi. Nie chcesz w końcu poczuć czyjegoś dotyku? A tak w ogóle to ja chcę mieć w końcu te 18-ste urodziny – powiedziałam i skończyłam się ubierać. Po śniadaniu (które i tak nie jest nam potrzebne ale siła przyzwyczajenia) wzięłam torbę, wyszłam z domu i ruszyłam w stronę budynku który znajdował się w samym centrum miasta. Po drodze zauważyłam kilka osób w moim wieku zmierzających w tym samym kierunku. Jedna dziewczyna nawet się do mnie uśmiechnęła. Wchodząc do budynku poczułam się dziwnie. Stając się upadłym aniołem miałam możliwość czytać w ludzkich myślach (pod warunkiem, że dotykam tego człowieka) a także (z daleka) odczuwać emocje i pragnienia. Sądziłam, że w szkole jest wesoło (tak przynajmniej było we wszystkich do których chodziłam). A tu była taka dziwna aura smutku i zła, że dla mojego dobrego anielskiego wzroku stała się prawie widoczna jako lekka mgła. Na szczęście było tak tylko przez chwile. Za moment wszystko wróciło do normy. Powoli sprawdziłam emocje wszystkich osób znajdujących się w budynku, próbując ustalić od kogo ta negatywna energia mogła wypłynąć. Nikt nie zwrócił mojej uwagi poza jedna osobą. Stał w kace. Ubrany w drogie, ciemne ubrania. Widać wolał samotność. Tylko od niego wyczułam taką wrogość a zarazem ciekawość. Z tego co udało mi się z tak daleka odszyfrować zainteresował się nową dziewczyną. Rozejrzałam się po korytarzu szukając wybranki jego myśli, kiedy przypomniała sobie, że przecież dla niego ja jestem nowa. Kiedy doszłam do tego wniosku, spojrzałam się na niego. Ku mojemu zdziwieniu, on patrzył prosto na mnie. Odruchowo uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech. Nagle zdałam sobie sprawę z tego jaki on jest ładny. Na głowie miał burzę brązowych loków i wpatrywał się we mnie swoimi złotymi oczami. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej tym razem bardziej do siebie. Wtedy przystojny nieznajomy ruszył w moją stronę. O mój BOŻE! ON TU IDZIE! CO JA MAM ZROBIĆ? Zaczęłam panikować ale na obmyślanie planu albo ucieczkę było już za późno. Podszedł do mnie, uśmiechną się delikatnie i powiedział:
-Cześć jestem Lucas. Ty jesteś nowa? - mój Boże ale on jest śliczny. Z tego wszystkiego zapomniała jak się mówi. Po chwili milczenia jednak wykrztusiłam:
-Yyy... Tak... Cześć. Jestem Meg. To znaczy Maggie – wydukałam i podałam mu rękę.
-No to witaj w naszej szkole. Może Cię po niej oprowadzę? No wiesz pokaże Ci gdzie jest każda klasa i w ogóle... - zaproponował Lucas. Wszystkie moje przeczucia, które od niego wyczułam rozpłynęły się.
-Chętnie. Tylko najpierw muszę pójść do sekretariatu po polan lekcji, a później możemy zacząć zwiedzanie – odpowiedziałam nie mogąc przestać się uśmiechać.
-Wiec proszę tędy – powiedział Lucas wskazując w stronę dużych, drewniany drzwi. Ruszyliśmy w ich stronę idąc koło siebie, a oczy wszystkich będących w zasięgu wzroku zwróciły się w naszym kierunku. Przez moment poczułam się jak zwierze w zoo. Kilkadziesiąt par oczu wpatrujących się we mnie i mojego towarzysza.

Prolog


Francja, rok 1864

-Meg wracajmy! Już i tak długo jesteśmy na ziemi! Będziemy miały kłopoty zobaczysz – zaczęła jęczeć Mary. Ile można? Powtarza mi to z dziesiąty raz. Ale ona już taka jest. Wszystkiego się boi a ja chcę tylko trochę zaszaleć. Zresztą ona nigdy tego nie zrozumie. No chyba że tak jak ja zakocha się w człowieku. - Maggie!!! - wrzasnęła Mary najgłośniej jak umiała. No trudno muszę porzucić obserwacje i wracać.
-No idę, idę. Nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma – powiedziałam i zaczęłam się wzbijać w powietrze. Gdy byłyśmy blisko nieba usłyszałam surowy głos Luciana ''króla'' aniołów:
-Jesteś tego pewna?
O kurcze! I co teraz wywali nas z nieba?
-Maggie i Mary. Mogłem się tego spodziewać. Co wy sobie myślałyście? Przecież wiecie, ze przed ukończeniem 18-stego roku życia nie wolno wam opuszczać nieba. A z tego co się orientuje wy macie 16 lat.... - powiedział surowym tonem Lucian.
-Prawie 17 – powiedziałam ściszonym głosem.
-Co teraz będzie? – spytała przestraszona Mary.
-To nie pierwszy wasz wyskok. Wiem, że wcześniej też schodziłyście na ziemię ale na kilka minut więc nie zawracałem sobie tym głowy ale teraz zeszłyście na trzy dni więc to chyba przesada zwłaszcza że jesteście niepełnoletnie. Zdecydowałem, że stracicie skrzydła!
-Co!? Nie! - zaczęłyśmy krzyczeć ale było już za późno. Straciłyśmy skrzydła i wylądowałyśmy na ziemi. Jako upadłe anioły przybieramy ludzką postać, nie starzejemy się i nie mamy czucia. Nie czujemy bólu ani żadnego dotyku. Pozostały mi tylko uczucia i miłość do nieznanego człowieka którego i tak pewnie nie znajdę.

Bohaterowie

 Maggie "Meg" Collins


Mary Harris


Lucas Cooper


Wprowadzenie

Witam :D
Na samym początku chcę uprzedzić, że nowe rozdziały nie będą się pojawiały zbyt często gdyż nie mam czasu żeby je pisać ponieważ jest to mój drugi blog a bardziej skupiam się na tym pierwszym (http://1d-summer-love.blogspot.com/). To opowiadanie zaczęłam pisać dawno temu. Nie napisałam zbyt wiele. Ostatnio przeszukując foldery natrafiłam na nie i za namową mojej przyjaciółki Sylwii postanowiłam kontynuować przygody Mery i Maggie. Mam nadzieję, że ten blog wam się spodoba :D