Stanford,
Wielka Brytania, współcześnie
Być
upadłym aniołem wcale nie jest tak źle. Ale mieć 17 lat już od
prawie 1,5 wieku to jest okropne zwłaszcza, że nie czuję nic.
Ciężko sobie wyobrazić jak można żyć 150 lat bez dotyku.
Większość pewnie wcale nie chciała by żyć (jeśli mój ''stan''
można nazwać życiem). Na pewno większość z upadłych aniołów
pozbawiłoby się możliwości chodzenia po ziemi. Też o tym
myslałam. Ale to nie takie proste, gdy stając się upadłym aniołem
staje się nieśmiertelna. Nie tylko się nie starzeję ale nie można
mnie niczym zabić. Dosłownie niczym. To jest swego rodzaju kara. Są
tylko dwie możliwości aby przestać być upadłym aniołem.
Pierwsza (prawie niemożliwa) można prosić anioły aby oddały ci
skrzydła wtedy nie wraca się do nieba tylko staje się swego
rodzaju aniołem stróżem (przynajmniej ma się dotyk i skrzydła)
lub druga możliwość (bardziej prawdopodobna choć tez trudna do
zrealizowania) trzeba znaleźć wampira. Dzięki jego krwi upadły
anioł staje się człowiekiem. Szczerze? Zdecydowanie wole druga
opcję. Teraz pozostało tylko znaleźć tego wampira.
****
-Maggie
wstawaj! Zapomniałaś dzisiaj idziemy pierwszy raz do nowej szkoły!
- usłyszałam stukanie (a właściwie walenie) w drzwi i głos
zaspanej Mary.
-To
moje marzenie ! Iść sto-któryś raz do nowej szkoły. Serio jestem
taka podekscytowana – powiedziałam z sarkazmem w głosie i
zaczęłam się ubierać bo i tak nie miałam wyboru jako, że
wiecznie miałam mieć 17 lat to zgodnie z ziemskim prawem musiałam
się uczyć.
-Tylko
bez takich. To przez ciebie mamy takie ''życie'' – dodała
wyraźnie oburzona Mary wchodząc z hukiem do mojego pokoju. Wygląda
doroślej ode mnie. Podaje się za 18-sto latkę i dlatego możemy
samie mieszkać.
-Teraz
będziesz mi to wypominać codziennie? Z resztą nie musiałaś wtedy
ze mną schodzić na ziemię. Gdybyś została nie straciłabyś
skrzydeł.
-Dobra
nie kłóćmy się tylko zbierajmy do szkoły.
-Dobra,
dobra. I pamiętaj, że przeprowadziłyśmy się tu żeby znaleźć
tego wampira a nie chodzić do szkoły i się „edukować” -
powiedziałam śmiejąc się.
-Skąd
wiesz, ze akurat tu będzie jakiś wampir?
-Poczytałam
trochę w internecie i w lokalnych mediach i okazuje się, że
właśnie tu zanotowano największą liczbę masowych zaginięć i
ataków zwierząt. Taki kit mogą wciskać ludziom ale ja wiem, że
to wampiry - odpowiedziałam z dumą że się tego wszystkiego
dowiedziałam.
-A
skąd masz pewność, że to co przeczytałaś w tej starej księdze
jeszcze jak byłyśmy w niebie to prawda? Skąd wiesz, ze dzięki
jego krwi staniesz się człowiekiem. Może to tylko mit. - dodała z
oburzeniem Mary.
-Co
nam szkodzi spróbować. Może akurat się uda i będziemy ludźmi.
Nie chcesz w końcu poczuć czyjegoś dotyku? A tak w ogóle to ja
chcę mieć w końcu te 18-ste urodziny – powiedziałam i
skończyłam się ubierać. Po śniadaniu (które i tak nie jest nam
potrzebne ale siła przyzwyczajenia) wzięłam torbę, wyszłam z
domu i ruszyłam w stronę budynku który znajdował się w samym
centrum miasta. Po drodze zauważyłam kilka osób w moim wieku
zmierzających w tym samym kierunku. Jedna dziewczyna nawet się do
mnie uśmiechnęła. Wchodząc do budynku poczułam się dziwnie.
Stając się upadłym aniołem miałam możliwość czytać w
ludzkich myślach (pod warunkiem, że dotykam tego człowieka) a
także (z daleka) odczuwać emocje i pragnienia. Sądziłam, że w
szkole jest wesoło (tak przynajmniej było we wszystkich do których
chodziłam). A tu była taka dziwna aura smutku i zła, że dla
mojego dobrego anielskiego wzroku stała się prawie widoczna jako
lekka mgła. Na szczęście było tak tylko przez chwile. Za moment
wszystko wróciło do normy. Powoli sprawdziłam emocje wszystkich
osób znajdujących się w budynku, próbując ustalić od kogo ta
negatywna energia mogła wypłynąć. Nikt nie zwrócił mojej uwagi
poza jedna osobą. Stał w kace. Ubrany w drogie, ciemne ubrania.
Widać wolał samotność. Tylko od niego wyczułam taką wrogość a
zarazem ciekawość. Z tego co udało mi się z tak daleka
odszyfrować zainteresował się nową dziewczyną. Rozejrzałam się
po korytarzu szukając wybranki jego myśli, kiedy przypomniała
sobie, że przecież dla niego ja jestem nowa. Kiedy doszłam do tego
wniosku, spojrzałam się na niego. Ku mojemu zdziwieniu, on patrzył
prosto na mnie. Odruchowo uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił
uśmiech. Nagle zdałam sobie sprawę z tego jaki on jest ładny. Na
głowie miał burzę brązowych loków i wpatrywał się we mnie
swoimi złotymi oczami. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej tym
razem bardziej do siebie. Wtedy przystojny nieznajomy ruszył w moją
stronę. O mój BOŻE! ON TU IDZIE! CO JA MAM ZROBIĆ? Zaczęłam
panikować ale na obmyślanie planu albo ucieczkę było już za
późno. Podszedł do mnie, uśmiechną się delikatnie i powiedział:
-Cześć
jestem Lucas. Ty jesteś nowa? - mój Boże ale on jest śliczny. Z
tego wszystkiego zapomniała jak się mówi. Po chwili milczenia
jednak wykrztusiłam:
-Yyy...
Tak... Cześć. Jestem Meg. To znaczy Maggie – wydukałam i
podałam mu rękę.
-No
to witaj w naszej szkole. Może Cię po niej oprowadzę? No wiesz
pokaże Ci gdzie jest każda klasa i w ogóle... - zaproponował
Lucas. Wszystkie moje przeczucia, które od niego wyczułam
rozpłynęły się.
-Chętnie.
Tylko najpierw muszę pójść do sekretariatu po polan lekcji, a
później możemy zacząć zwiedzanie – odpowiedziałam nie mogąc
przestać się uśmiechać.
-Wiec
proszę tędy – powiedział Lucas wskazując w stronę dużych,
drewniany drzwi. Ruszyliśmy w ich stronę idąc koło siebie, a oczy
wszystkich będących w zasięgu wzroku zwróciły się w naszym
kierunku. Przez moment poczułam się jak zwierze w zoo.
Kilkadziesiąt par oczu wpatrujących się we mnie i mojego
towarzysza.